Wszyscy mamy zaproszenie na wspaniałą ucztę z wybornym jedzeniem i piciem.

Na razie jesteśmy na weselu w Kanie Galilejskiej, tuż przed tym, jak zabrakło wina. Ludzie bawią się i nie są świadomi zbliżającego się końca – końca tej dobrej zabawy, która będzie spowodowana brakiem. Ale ten brak będzie powodem ukazania się Boga. Ten brak musiał zaistnieć, aby objawił się Bóg.

Dziś zapewne niektórzy coś przeczuwają. Niby jest wszystko w porządku, jednak coś jest nie tak. Nie wiadomo tylko co…

To tak, jak na weselu w Kanie – mało kto, to widział, że słudzy chodzą jakoś dziwnie poddenerwowani, że znikają na dość długi czas i nie dolewają wina.

Teraz też mało kto widzi, że jest jakoś dziwnie, że coś się wydarzy, ale co?

Przed pojmaniem Jezusa w Ogrójcu uczniowie też byli zaskoczeni tym, co się wydarzyło. Posnęli, bo nie byli świadomi tego, co nastąpi, a przecież Jezus trzy razy mówił im o swojej męce, ale nie przyjęli do wiadomości Jego słów: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie.” (Mt 16, 22)

Jezus powiedział: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę.” (J 14, 2-4)

Czyż historia się nie powtarza? Pan Jezus mówi coś, co się spełni na pewno. A niektórzy śpią, jak ci uczniowie zupełnie niezdający sobie sprawy z tego, co nadchodzi.

Za chwilę skończy się wino, a Jezus zostanie pojmany, umęczony i zabity. Co to oznacza dla nas – ludzi żyjących w obecnych czasach?

Niektórym może wydawać się, że to już koniec – koniec wina, śmierć Jezusa mogą wydawać się końcem życia, końcem świata…

Ale koniec jednego jest początkiem drugiego. Przecież Jezus zamienia wodę w wino, a po śmierci zmartwychwstaje.

To wszystko oznacza czas, do którego przygotowywaliśmy się całe życie – czas usiąść z Bogiem do stołu i ucztować.

A jak ta uczta będzie wyglądać? „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. (1 Kor 9)

Jednak sama świadomość ucztowania z Bogiem jest niesamowita, dlatego na taką ucztę wypada przyjść odpowiednio ubranym i przygotowanym. Dusze każdego z nas muszą być gotowe na spotkanie z Panem. Musimy opłukać swe szaty, i w krwi Baranka je wybielić.

Ale co, gdy nie jesteśmy gotowi na ucztę? Szata poplamiona, a my jesteśmy brudni i przydałby się nam prysznic? My jesteśmy w proszku, a tu Pan puka do drzwi…

Nie powiesz Mu: „Panie, przyjdź za chwilę.” Nie!

Wtedy, jeśli tylko chcesz, możesz przygotować się na ucztę z Panem w czyśćcu. Tylko, że tam przygotowywanie się do uczty z Panem jest dużo bardziej bolesne niż na ziemi. Wszystkie cierpienia, które przechodzisz tu na ziemi (a możesz za ich pomocą pokutować i nie iść do czyśćca, a od razu do nieba) są niczym w porównaniu z cierpieniami w czyśćcu.

Jeśli jednak nie będziesz chciał ucztować z Bogiem, to sam skazujesz się na piekło, a tam będą czekały na ciebie wieczne cierpienia i całkowity brak Boga.

Dlaczego dusze same wybierają piekło? Bo nienawidzą Boga, a wiedząc, że Bóg ich kocha, chcą sprawić Mu przykrość w jedyny sposób w jaki mogą. Dlatego skazują się na wieczne cierpienia. Ich nienawiść do Boga jest tak wielka, że wolą same cierpieć niż uszczęśliwić Boga swoją obecnością.

To jest właśnie wolność – możesz wybrać dobro lub zło.

Ewelina Szot