Bardzo często drogi, które człowiek dla siebie wybiera są niewłaściwe i nie uczynią go szczęśliwym, choć jemu wydaje się, że tak, ale to Bóg wie najlepiej, co będzie dla nas najlepsze i to Jemu musimy zaufać.

Nawet nie wiecie, jak ja chciałam wrócić do dawnej sprawności kilka lat temu (po pierwszych dwóch wylewach). Ćwiczyłam ciężko. Zmówiłam nawet 3 nowenny pompejańskie z prośbą o uzdrowienie. I ono przyszło, ale nie takie, jak ja chciałam. Było dużo lepsze, bo to było uzdrowienie duchowe.

Nie zawsze uzdrowienie fizyczne jest czymś, co uczyni człowieka szczęśliwym, a niektórzy myślą, że samodzielność i niezależność to jest to, o co w życiu chodzi. Tak wcale nie jest, bo przecież sprawność fizyczna nie świadczy o człowieku.

Ja jestem naprawdę wdzięczna Bogu za to, co wydarzyło się w moim życiu i za wszystkie skutki tych wydarzeń. Fakt, że teraz sama nie chodzę wprowadził mnie na drogę, po której idzie Jezus i dzięki temu idę za Nim.

Na tej drodze jest też krzyż, więc jeśli chcesz iść za Jezusem przypomnij sobie Jego drogę. Przypomnij sobie drogę krzyżową. To nie była droga na fotelu przed telewizorem.

Ludzie często wybierają łatwe, szerokie drogi, ale takie drogi nie prowadzą do nieba. Dążą do tego, aby być zdrowym, pięknym i bogatym. Całe życie skupiają się tylko na tym i ani się nie obejrzą, a tu koniec życia i co wtedy?

Gdzież to zdrowie, do którego się modliłeś/modliłaś? Gdzież ta uroda, w którą zainwestowałeś/zainwestowałaś tyle operacji plastycznych? Gdzież te wszystkie zarobione pieniądze kosztem rodziny?

Umierasz i stoisz nagi/naga przed Bogiem i co masz na swoją obronę?

Ewelina Szot