Dostajemy od Boga różne umiejętności, talenty, predyspozycje. Ale to od nas zależy, co z nimi zrobimy. Czy je rozwiniemy i pomnożymy, czy zakopiemy pod ziemią lub wrzucimy w najciemniejszy kąt, żeby je przykrył kurz, a pająki uwiły na nich pajęczynę.

Bóg stawia nas w takim, a nie innym czasie; w takiej, a nie innej rzeczywistości i musimy zrobić, co w naszej mocy, aby tą rzeczywistość ożywić.

Możesz prawie wszystko utracić, ale miłości Boga nigdy nie utracisz. On cię nigdy nie opuścił i nie opuści, choć tobie może się tak wydaje, a jeśli masz takie wrażenie, to wiedz, że On cię cały czas obserwuje i pozwala ci robić samodzielne kroki, żeby cię czegoś nauczyć.

W pewnej indiańskiej wiosce jest taki rytuał – żeby chłopiec stał się mężczyzną musi spędzić całą noc w dżungli sam.

Pewien Indianin zaprowadził swojego 13-letniego syna do dżungli o zmierzchu, zostawił go i odszedł.

Chłopiec umierał ze strachu, nie zmrużył oka całą noc słysząc niepokojące odgłosy dżungli. Nie mógł się doczekać poranka, kiedy będzie mógł wrócić do domu.

Ale z dżungli wyszedł już prawdziwy mężczyzna, po chłopcu nie było już śladu – jedna noc zmieniła wszystko.

Jednak na pewno ktoś się oburzy zachowaniem ojca – zostawił swoje dziecko na pastwę dzikich zwierząt? Otóż NIE! On przez całą noc ukrywał się w krzakach, obserwując syna, gotów wkroczyć, gdy będzie groziło mu niebezpieczeństwo, ale robił to tak, by syn go nie zauważył.

Podobnie obserwuje nas Bóg – nasz Tatuś. Też się ukrywa i nie chce być zauważony, byśmy stali się prawdziwymi mężczyznami i kobietami.

Taka noc w dżungli to trudne sytuacje i są one dla nas nawozem, dzięki któremu zaczniemy kwitnąć i wydamy owoce.

Ewelina Szot