Możesz retuszować swoje zdjęcia w Photoshopie, ale przed Bogiem i tak niczego nie ukryjesz.

            Możesz ubierać różne maski, kostiumy i udawać kogoś kim nie jesteś, ale Boga nie nabierzesz.

            Możesz ukrywać się w ciemnościach świata w nadziei, że nikt nie zobaczy twoich złych czynów, ale przed Bogiem się nie schowasz.

            W Polsce dużo osób ubiera kamuflaż o nazwie „letni katolik”, czyli taki, który robi te wszystkie rzeczy związane z wiarą, ale robi to z obowiązku, a nie z miłości – paciorek rano i wieczorem; w niedzielę do Bozi, no i w piątek mięska nie je; 2 razy w roku do spowiedzi, bo przed świętami trzeba iść, ale to wszystko jest na pokaz, żeby ludzie widzieli.

            Wiem o tym doskonale, bo ja też taka byłam przed wylewami. Nie prawię tu pustych morałów i nie mówię: ZMIEŃ SIĘ, bo wiem, że można się zmienić, jeśli się tylko tego chce.

            Moja zmiana przebiegała w sposób gwałtowny, ale twoja nie musi taka być. U mnie przeszło tornado i mój świat dosłownie został wywrócony do góry nogami. Ty jeśli pomożesz Bogu i sam/sama zaczniesz pracę nad sobą, możesz poczuć powiew delikatnego zefirku.

            Pan Bóg przychodzi w bardzo różny sposób. To może być mocne uderzenie, ale to może być też delikatny podmuch.

            To jest praca, którą musisz wykonać sam/sama i nikt tego za ciebie nie zrobi. To ty musisz zacząć budować twoją osobistą relację z Bogiem.

           Drugi człowiek może cię naprowadzić na tę drogę, ale to ty musisz przez nią przejść wkładając w to swój własny wysiłek. I nie licz, że do Nieba będzie jechać dorożka z koniem, jak nad Morskie Oko albo na latającej poduszce, na której usiądziesz wygodnie i cię dowiezie na miejsce.

           Droga do Nieba to niełatwa wspinaczka pod górę; pełna trudu, pokus i niebezpieczeństw, ale jak już dotrzesz na miejsce i zobaczysz ten widok z góry, jaka będzie twoja radość i satysfakcja z przebytej drogi…

          Spotkasz się tam wreszcie ze swoim Aniołem Stróżem, który towarzyszył ci przez całe życie, ale ty go nie widziałeś/nie widziałaś. Usiądziesz na szczycie, będziesz podziwiać widoki, a wtedy Ktoś położy ci rękę na ramieniu. Odwrócisz się, a to będzie… Jezus.

          Taki może być początek twojej wieczności w Niebie, ale czy będzie zależy tylko od ciebie…

 

Ewelina Szot