Dzisiejszy świat wmawia nam, że każdy powinien pokochać siebie, ale czy można tak naprawdę pokochać siebie zdrową miłością, jeśli nie kochasz Boga?
Dziś paradoks goni paradoks. Z jednej strony świat serwuje hasełka w stylu: „Zaakceptuj siebie taką, jaka jesteś. Jesteś otyła, to nic. Nie ćwicz, nie męcz się. Idź na zabieg odchudzający, ale sama się nie wysilaj”.
Ja nie miałam problemów z nadwagą, ale chyba nie sądzicie, że pierwsze 2 wylewy nie pozostawiły poważnych konsekwencji. Kilka miesięcy bycia nieprzytomną robi swoje. Konsekwencją były liczne, kilkutygodniowe pobyty w szpitalu na oddziale rehabilitacji czy też w klinice rehabilitacji w Tajęcinie. To były lata ciężkich, bolesnych ćwiczeń, nie leżenia na masażach. Zresztą do tej pory ćwiczę codziennie w domu.
A tu co woła świat? Boli cię kręgosłup? Nie ćwicz. Idź na masaż albo na lampy, zjedz tabletkę przeciwbólową. Usuń tymczasowo skutek, nie przyczynę bólu.
Z drugiej strony słyszymy: „Nie podobasz się sobie, to zrób operację plastyczną, zmień płeć i nie pozwól się dyskryminować”.
I właśnie w ten sposób odrzucasz Boga i mówisz Mu: „Ja wiem lepiej. Ja chciałem być mężczyzną, a Ty mnie stworzyłeś kobietą”.
W ten sposób budujesz wieżę z pychy. Ta wieża już jest bardzo wysoka, bo każdy człowiek, któremu brak pokory dokłada swoją cegiełkę. Ale ta wieża runie, tak jak runęła wieża Babel – ludzie budowali wieżę wysoką do nieba. Wszyscy mieli jedną mowę, dlatego budowa szła im bez żadnych przeszkód – byli dumni i pyszni. Pan więc pomieszał ich języki, nie mogli się dogadać i budowa upadła.
Ty też tak myślisz? Że bez żadnego wysiłku osiągnie sukces? Może w tym życiu uda ci się pokombinować i ściemnić, ale konsekwencje będziesz musiał/musiała ponieść, jak nie w tym życiu, to w przyszłym. Nic ci się nie upiecze.
Może więc pomyśl nad zmianą swojego życia już dziś? Nie wiesz przecież ile jeszcze zostało ci życia.
Ewelina Szot