Każdy mój dzień jest wypełniony Jezusem. To On jest Panem mojego życia i to właśnie Jemu oddałam kontrolę nad nim. Wspaniale jest nie martwić się o nic wiedząc, że o wszystko troszczy się Jezus.
Dzień zaczynam od śniadania z Nim. Na wysokości mojego wzroku, dokładnie naprzeciwko mnie, wisi obrazek z Jezusem, który wyszyłam haftem krzyżykowym. Jak co dzień rano odmawiam Tajemnicę Szczęścia, modlitwę, którą św. Brygidzie podyktował sam Jezus Chrystus.
Potem następują moje codzienne czynności związane z udostępnianiem postów na Facebooku. To jest mój sposób na ewangelizację.
Wiem, jak wspaniałe jest życie z Bogiem, dlatego staram się przyciągnąć do Niego, jak najwięcej osób tym, co robię i tym, jak żyję, bo wiem, że „moje życie może być jedyną Ewangelią, jaką przeczytają inni”.
Dlatego mimo mojej niepełnosprawności i mimo wielu trudności chcę pokazywać własnym życiem, że można być naprawdę szczęśliwym człowiekiem. ALE TYLKO Z BOGIEM.
Patrzę na tych ludzi wokół i żal ściska mi serce, kiedy widzę jak oni są poranieni i szukają szczęścia tam, gdzie go nie ma, tzn. poza Bogiem. Kiedy widzę te kilometrowe kolejki do spowiedzi przed świętami, mam przed oczami Jezusa na krzyżu i piątą modlitwę z Tajemnicy Szczęścia:
„O Jezu! Zwierciadło odwiecznego Blasku, wspomnij na smutek, którego doznałeś, kiedy w świetle Boskiego poznania, rozważając nad przeznaczeniem tych, którzy mieli być odkupieni dzięki zasługom Twojej świętej Męki, widziałeś zarazem wielkie tłumy skazanych, którzy szli na potępienie z powodu rozlicznych grzechów. Żal Ci było tych nieszczęśliwych ludzi zgubionych i zrozpaczonych.
Przez to bezgraniczne współczucie i miłosierdzie, a zwłaszcza przez wzruszającą dobroć okazaną skruszonemu łotrowi współukrzyżowanemu na Golgocie, kiedy mu powiedziałeś: "Dziś ze Mną będziesz w raju!", błagam Cię o słodki Jezu, okaż miłosierdzie mnie grzesznemu w godzinę śmierci. Amen”.
Patrzę na to wszystko dookoła i zastanawiam się, dlaczego większość podąża za tym światem i chce mu się przypodobać, a przecież św. Jakub mówi: „Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem?”
Tym światem rządzi fałsz i kłamstwo, a kogo Pismo Święte nazywa „ojcem kłamstwa”? Kto jest „władcą tego świata”? Szatan! Zatem, jeśli to świat jest dla ciebie najważniejszy, to wiesz komu ty służysz?
Czy wejdziesz zatem na drogę Pana? Ona jest trudna, wąska i wyboista, ale prowadzi do nieba. Droga, na którą wciąga cię Diabeł jest szeroka, przestronna i łatwa. Nią idzie wiele osób, ale ona prowadzi do piekła, a w piekle czekają cię WIECZNE CIERPIENIA.
Na drodze Pana stoi krzyż – symbol miłości, zatem to nie jest łatwa, prosta i przyjemna droga. To droga, gdzie rezygnujesz z własnego „ja”. To droga, gdzie umierasz dla ludzi, pozwalasz im się zabić, a jednocześnie ich kochasz. To jest trudne zadanie, ale do nieba nie wjeżdża się na poduszce albo na pierzynie, gdzie jest miękko i przyjemnie.
Do nieba wchodzi się dźwigając krzyż na swoich ramionach, ale zostawia się go przy bramie do nieba. I od tej pory następuje życie w szczęściu wiecznym.
Natomiast z pójściem do piekła jest odwrotnie. Idziesz sobie szeroką drogą i jest całkiem przyjemnie, ale kiedy dochodzisz do bramy piekła, demony nakładają ci na barki taki ciężar, że nie możesz go unieść. I będziesz go nosił całą wieczność.
Czasem zdarza się, że idziesz drogą do nieba, podążasz za Jezusem, a tu nadjeżdża samochód, którym kieruje Diabeł, a ty ze strachu, żeby cię nie przejechał uciekasz do fosy albo na jakąś poboczną drogę. Idziesz dalej i nawet widzisz Jezusa, ale to już nie jest Jego droga. Tą poboczną drogą, z której widać Jezusa, idą ci letni katolicy, którzy idą do kościoła, żeby tylko wypełnić obowiązek, ale brak miłości w ich postępowaniu.
Czy taką drogą idziesz? Ale ona nie prowadzi prosto do nieba.
Ewelina Szot