W 18 w. w Paryżu mieszka 45-letnia Anna Delafosse.. Jej schorzeniem były silne krwotoki, które trwały od 20 lat, a wobec których lekarze byli bezsilni. Mogła chodzić tylko o kulach.

            Chciała przyjąć Komunię Świętą, więc kazała się zanieść do kościoła na fotelu. Podtrzymywano ją, bo nie mogła uklęknąć. Po powrocie z kościoła poczuła się tak źle, iż myślano, że umiera.

            Dlatego podjęła decyzję, że będzie błagać Jezusa o łaskę w Boże Ciało, gdy przechodził On z procesją obok jej domu.

            Kazała wynieść się na ulicę i czekała, aż kapłan będzie przechodził z Najświętszym Sakramentem.

            Choć czuła się bardzo źle, upadła na kolana, prosząc: „O Panie Jezu, jeśli chcesz tylko, możesz nie wnet uzdrowić, wierzę, żeś Ty jest tu obecny, Ten sam, co niegdyś w Jerozolimie, odpuść mi moje grzechy, a będę uleczoną”.

            Szła na kolanach i podpierała się dłonią. Ludzie, którzy to widzieli byli zdumieni. Myśleli, że jest chora psychicznie lub pijana. Chcieli ją odsunąć, ale ona się tym nie zrażała i wytrwale wzywała pomocy Boga.

            Nagle przy pomocy dwóch osób wstała z kolan. Szła z trudem, ale nie chciała, by ktoś jej pomagał. Tak doszła do kościoła św. Małgorzaty, mimo że krwotok nie ustępował. Im była bliżej kościoła, tym mocniej się modliła.

            Po przekroczeniu progu kościoła, krwotok ustał. Przez całe nabożeństwo (trwało półtorej godziny) klęczała i nikt jej nie pomagał. Potem wróciła do domu sama.

            A czy masz taką wiarę, jak ta kobieta? Czy wierzysz, że idąc w procesji za Najświętszym Sakramentem, idziesz za Jezusem?

Ewelina Szot