Zastanawiałeś się kiedyś, co Pan Jezus robi w niebie?
Kiedy wstępował do nieba powiedział:
1 Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!
2 W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.
3 A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem.
4 Znacie drogę, dokąd Ja idę.
Słowa, które Pan Jezus powiedział do świętej siostry Faustyny nasuwają pewną myśl:
Wiedz o tym, że jesteś obecnie na scenie, gdzie ci się przypatruje ziemia i niebo całe.
Walcz jako rycerz, abym cię mógł nagradzać; nie lękaj się zbytecznie, bo nie jesteś sama (Dz. 1760).
Ja osobiście wyobrażam sobie, że Pan Jezus ma w niebie pełne ręce roboty.
W niebie może funkcjonować coś w rodzaju Sztabu Zarządzania Kryzysowego albo Ostrego Dyżuru. Są tam miliardy monitorów, a każdy wyświetla film z życia danego człowieka.
Pan Bóg, Pan Jezus i wszyscy mieszkańcy nieba oglądają te filmy i w razie, gdy ktoś wzywa pomocy, tę pomoc się wysyła. To może być pomoc, któregoś świętego, wysłanie grupy aniołów, czy też bezpośrednia pomoc od Pana Boga.
Kiedy Pan Bóg widzi, gdy ktoś jest w ciężkiej sytuacji i ogarniają go wątpliwości, zaczyna nie wierzyć w siebie, walczy o tego kogoś bez ustanku, bo każdy człowiek jest dla niego bardzo ważny.
Wyobrażam sobie, że może to wyglądać, jak na sali operacyjnej, gdzie operowany jest pacjent z poważnymi obrażeniami. Pan Jezus przeprowadza tę operację, jako główny kardio psycholog – lekarz od duszy. Może się zdarzyć, że krzyknie w pewnym momencie, gdy sytuacja robi się krytyczna: Szybko, tracimy go!
W zależności od sytuacji udziela niezbędnej pomocy. Jaka w niebie jest radość, gdy człowieka uda się uratować. Ale czasem to sam człowiek odmawia pomocy, odwraca się od Boga nawet wtedy, gdy Bóg wyciąga do niego rękę. Wtedy w niebie panuje wielki smutek. Ktoś odwrócił się od Boga na zawsze.
Taka intensywna walka o każdego człowieka będzie trwać do ponownego przyjścia Pana Jezusa. A On przyjdzie na pewno. Sam to zapowiedział.
Pan Bóg ma też swoich ludzi na Ziemi, którzy dla Niego pracują. Każdy jest powołany do tej pracy, jednak niewielu chce ją podjąć. Większość boi się trudu i poświęcenia pewnych rzeczy. Jednak zaręczam – warto! Sama praca jest przyjemnością, a emerytura czeka w niebie i to u boku Jezusa. Czy to nie jest wspaniała perspektywa?
Ewelina Szot