„Mam rozmowę piękną, ale trudną”. Tak właśnie powiedziała Pani Maria Zając, gdy przyszła do zakrystii po rannej Mszy Świętej w niedzielę 14 września 2008 roku i poprosiła o rozmowę ze mną. A ponieważ w niedzielę miała być wnet druga Msza Święta i nie było czasu na spokojną rozmowę, umówiliśmy się na wtorek 16 września 2008 roku po wieczornej Mszy Świętej. Wtedy Maria Zając na plebanii powiedziała, że ma objawienia Matki Bożej, opowiedziała o tych wydarzeniach i spisaliśmy świadectwo. Po tej rozmowie zwołałem zebranie Rady Parafialnej w Jabłonicy na dzień 1 października 2008 r. Zebranie odbyło się w kościele po Nabożeństwie Różańcowym z udziałem Pani Marii Zając. Otworzyłem zebranie i przywitałem przybyłych członków Rady Parafialnej oraz przedstawiłem cel spotkania. Celem spotkania było zapoznanie ze świadectwem, jakie Maria Zając złożyła dnia 16 września 2008 r. w Kancelarii Parafialnej w Jabłonicy. Odczytałem świadectwo, które dotyczyło objawień Matki Bożej. Następnie powiedziałem: „Zdecydowałem się ujawnić te wydarzenia nie publicznie w kościele, ale najpierw Radzie Parafialnej.” Potem Maria Zając opowiedziała osobiście o tych wydarzeniach. Na zakończenie powiedziała: „Spotkało nas wielkie szczęście, tj. szczęście wszystkich nas. Cieszmy się jeśli Matka Boża chce być z nami”.

Obecni na spotkaniu członkowie Rady Parafialnej, mając na uwadze rangę tych wydarzeń, dają świadectwo, że nie mają zastrzeżeń co do poczytalności Marii Zając a świadectwo jej uznają za wiarygodne. Spotkanie zakończono modlitwą: „Pod Twoją obronę”. (…)

Treść objawień prywatnych (Maria Zając)

24 sierpnia 2003

              Pierwsze objawienie miało miejsce w czasie Mszy Świętej odpustowej, gdy był wmurowany kamień węgielny pod budowę kościoła w Jabłonicy. Mszy Świętej przewodniczył ks. bp. Kazimierz Górny i było kilku kapłanów. Siedziałam na ławce mniej więcej w połowie placu, na którym odbywała się uroczystość. Figurka Matki Bożej stała na ołtarzu polowym. Gdy się modliłam zobaczyłam promień jak leciał od figurki i odczułam, jakby jego uderzenie w serce. Poczułam gorąco, słyszałam bardzo wyraźny głos Maryi. Pierwsze słowa dotyczyły spraw osobistych, rodzinnych. Następnie Matka Boża powiedziała: „Módl się i nie przestawaj, a wszystko będzie dobrze”. Jeszcze coś mówiła, ale nie jestem w stanie powtórzyć, bo poczułam się jakoś dziwnie, nie wiedziałam gdzie jestem i byłam bardzo słaba. Przez 5 lat zachowałam to w tajemnicy i nic nikomu nie mówiłam. Przychodząc do kościoła modliłam się i pytałam, czy to ujawnić czy też nie, ale Maryja nie odpowiadała, więc nie mówiłam nikomu.

12 września 2008

              Dopiero w tym dniu na wieczornej Mszy Świętej, w święto Imienia Maryi, usłyszałam bardzo wyraźny wewnętrzny głos: „Ujawnij, powiedz księdzu”. Rozmyślałam nad tym jeszcze przez 2 dni. Modliłam się dzień i noc, wreszcie zdecydowałam się ujawnić to wydarzenie.

14 września 2008

              W niedzielę zdecydowałam się pójść do zakrystii i ujawnić swoje tajemnice. Powiedziałam do księdza proboszcza: „Mam rozmowę piękną, ale trudną.” I nic więcej nie powiedziałam do wtorku, na który to dzień umówiłam się z księdzem proboszczem na rozmowę po Mszy Świętej wieczornej.

16 września 2008

              W tym dniu zostało spisane świadectwo przez księdza proboszcza, które podpisałam pod przysięgą w jego obecności.

21 września 2008

              W niedzielę na rannej Mszy Świętej Maryja zwracała twarz w stronę ołtarza i patrzyła na ołtarz prawie przez całą Mszę Świętą, a chwilami patrzyła wprost na ludzi. I jak patrzyła na wprost, to popatrzyła na mnie i powiedziała: „Cierpię za rozłąkę rodzin, za rozwody i zdrady, za przemoc w rodzinach”. Po Mszy Świętej poszłam jak zwykle do zakrystii po gazetę, w drzwiach spotkałam księdza proboszcza i powiedziałam: „Musimy to ujawnić, bo jest mało czasu. Ja dłużej tego nie wytrzymam, nie przeżyję”. Czułam się bardzo źle, byłam bardzo słaba. Następnie wyszłam na kościół pomodlić się przed wyjściem. Nikogo już nie było w kościele tylko ja i ksiądz proboszcz, który klęczał w ławce nawy bocznej przed ołtarzem Serca Pana Jezusa. Gdy się modliłam, popatrzyłam do góry na figurę Matki Bożej i ujrzałam mniej więcej w połowie między mną a figurą, trochę w bok od ołtarza, na białym tle, inną twarz Matki Bożej w dużej postaci, jakby uśmiechniętą. Zauważyłam, że była w koronie, ale nie jestem w stanie opisać dokładnie jej wyglądu. Wiem tylko, że była dosyć wysoka. Zaczęłam strasznie płakać, przejęłam się ogromnie, wydawało mi się, że skończę już życie. Ale patrzyłam dalej na Nią. Twarz Jej po chwili się zmieniła, powieki nieco opadły w dół, na twarzy było widać smutek i cierpienie. Jeszcze chwilę klęczałam, to nie była już modlitwa tylko wielkie skupienie. Czułam się dziwnie, jakbym była nieobecna na tym świecie. Przy wyjściu z kościoła doszłam trochę do siebie, ale szłam mało widząc, co wokół mnie się dzieje. Córka z dziećmi czekała na mnie w samochodzie. Gdy mijałam samochód wtedy mnie zawołały. Weszłam zapłakana. Pytały mnie co się stało. Ja powiedziałam: ”Nic nie wiecie, nic do mnie nie mówcie, tylko się módlcie”.

23 września 2008

We wtorek na wieczornej Mszy Świętej Matka Boża patrzyła na ołtarz i na ludzi. Ja się czułam bardzo źle, byłam słaba. Myślałam tylko o jednym – czy ja to dobrze zrobiłam z tym ujawnieniem, czy źle względem Matki Bożej, bo reakcja ludzi mi nie przeszkadzała. Poczułam w sobie i usłyszałam bardzo wyraźny głos: „Nie bój się moje dziecko”. Wtedy poczułam od razu w jednym momencie siłę, poczułam się dobrze i zaczęłam śpiewać ze wszystkimi.

26 września 2008

Na Mszy Świętej wieczornej Matka Boża patrzyła na ołtarz i na ludzi.

28 września 2008

              Na Mszy Świętej wieczornej Maryja też patrzyła na ołtarz i na ludzi. Byłam bardzo zaniepokojona tymi znakami, pomimo, że Matka Boża mnie pocieszyła, dręczyła mnie jedna myśl, czy naprawdę jest dobrze.

5 października 2008

              Na Mszy Świętej zapytałam jeszcze Matkę Bożą, czy dobrze zrobiłam, bo nie dawało mi to spokoju. Ale nie miałam żadnego znaku.

7 października 2008

              Podczas Mszy Świętej wieczornej ku czci Matki Bożej Różańcowej modliłam się i pytałam: „Matko powiedz mi jak Cię proszę, czy naprawdę dobrze zrobiłam z tym ujawnieniem”. Maryja patrzyła więcej na ludzi niż na ołtarz i usłyszałam wyraźny wewnętrzny głos Maryi: „Dobrze zrobiłaś, moje dziecko”. Ale ja nie dowierzałam czy to Jej słowa i pytałam: „Matko Najświętsza, czy to naprawdę Ty mówisz?”. W tym czasie koło głowy Matki Bożej i dzieciątka widziałam światło w kształcie Różańca Świętego, a początek Różańca z krzyżykiem świecił koło główki Dzieciątka. Światłość zniknęła. Ja zrozumiałam, że to jest prawda i byłam już spokojna, poczułam się dobrze.

26 października 2008

              W niedzielę przed Mszą Świętą kiedy ksiądz proboszcz wyszedł z zakrystii i szedł do konfesjonału Matka Boża zwróciła głowę w jego stronę i doprowadziła wzrokiem do miejsca, gdzie usiadł.

28 października 2008

              We wtorek przed Mszą Świętą wieczorną ksiądz proboszcz szedł jak zawsze spowiadać ludzi, Matka Boża z figurki zwracała głowę i doprowadziła go do konfesjonału swoim wzrokiem.

1 listopada 2008

              W dzień Wszystkich Świętych na Mszy Świętej rannej było mi bardzo smutno, łzy zalewały mi oczy, serce ściskało mnie z bólu za moim synem w 18 rocznicę jego śmierci. W pewnym momencie, gdy był śpiewany hymn: „Chwała na wysokości Bogu” usłyszałam wyraźny wewnętrzny głos Matki Bożej: „Nie płacz, twojemu synowi jest dobrze” i powtórzyła jeszcze raz: „Twojemu synowi jest dobrze”. Poczułam się trochę lepiej, wzięłam sobie to głęboko do serca, ale tęsknota za synem nigdy całkiem nie zgaśnie do samej śmierci. Dziękowałam Panu Bogu i Matce Świętej ze wszystkich moich sił. Rozmyślałam o tym wydarzeniu przez parę następnych dni. Przy każdej modlitwie dziękowałam Panu Bogu i Matce Bożej za to, czym mnie darzą i prosiłam Ducha Świętego, żeby mi dawał siłę trwać w dobrym i godzić się z wolą Bożą jaką mi daje.

23 maja 2009

              W sobotę na majówce, w ostatni dzień „Białego Tygodnia” dzieci z klasy II były w strojach komunijnych. Pierwszą Komunię Świętą przyjęły 17 maja 2009 roku. Pod koniec majówki Matka Boża zwróciła twarz i wzrok na wszystkie dzieci i powiedziała: „Módlcie się za nimi, żeby trwały w Bogu, a Komunię Świętą przyjmowały przez całe swoje życie”. Jak każdy znak, tak i ten odczułam w sobie. Każde Jej słowo, każde zwrócenie Jej twarzy robi na mnie ogromne wrażenie. Jej prośby przyjmuję z wdzięcznością, modlę się często za te dzieci.

24 maja 2009

              W niedzielę przed Mszą Świętą ranną modliłam się, rozmawiałam z Matką Bożą, patrzyłam w Nią. Widziałam, jak górna część berła figury naginała się jak gałązka na wietrze. Moje serce z wrażenia biło mocno. Byłam bardzo wzruszona, czułam się dziwnie, chwilowo nie wiedziałam, co wokół mnie się dzieje.

25 maja 2009

              W poniedziałek przed Mszą Świętą wieczorną znowu naginała się górna część berła. Ja się zastanawiałam i myślałam nad tym znakiem. Do końca Mszy Świętej naginało się berło jeszcze przez 3 razy. Ten widok mnie bardzo przeraził. Nie wiem na razie, co to ma znaczyć. Myślę tylko o tym i widzę to w moich oczach.

26 maja 2009

              We wtorek przed Mszą Świętą wieczorną, po krótkiej modlitwie, którą odmówiłam, znowu naginało się berło. Byłam zaniepokojona, nie byłam w stanie dobrze uczestniczyć we Mszy Świętej.

27 maja 2009

              W środę, pomimo że źle się czułam, przyszłam na Mszę Świętą wieczorną. Modliłam się i patrzyłam na figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem i znów naginała się górna część berła.

28 maja 2009

              We czwartek na wieczornej Mszy Świętej miałam te same znaki. Nie jestem w stanie tego opisać, jak się czułam, myślałam nad tym wciąż, ale nie mogłam zrozumieć, co to ma znaczyć.

29 maja 2009

              W piątek przyszłam na Mszę Świętą wieczorną jeszcze wcześniej, modliłam się. Górna część berła naginała się i Matka Boża powiedziała do mnie: „Dzieci moje, nie mogę już znieść cierpienia i bólu patrząc na to wszystko, co się dzieje złego na tym świecie. Chciwość, pycha, rozpusta i barbarzyństwo zawładnęły światem”. Było jeszcze jedno słowo, ale nie pamiętam dobrze i nie piszę. Poczułam się bardzo źle. Zrobiło mi się słabo, łzy zalewały mi oczy. Ale po chwili zapytałam: „Matko Boża, co mamy robić?”. Matka Boża powiedziała: „Módlcie się, pokutujcie, dajcie dobry przykład swoim życiem chrześcijańskim młodemu pokoleniu. Swoje cierpienia ofiarujcie za grzeszników. Wolę Bożą przyjmujcie w każdym wymiarze z ufnością, ufajcie Bogu i w Jego miłosierdzie”. Wzruszyłam się bardzo, ogarnął mnie wielki żal, że za nas Matka Boża boleje i cierpi, i musi nas upominać. Modląc się przepraszałam Ją i prosiłam, ażeby nas nie opuszczała w trudnych chwilach, żeby wstawiała się za nami u Swojego Syna, żeby nam wybaczył.

30 maja 2009

              W sobotę na Mszy Świętej wieczornej rozmawiałam z Matką Bożą, że może nie będę tego nikomu mówić, tylko zapiszę w swoim dzienniczku. Wtedy Matka Boża powiedziała: „Będziesz jeszcze wiele cierpieć, ale wytrwaj do końca. To co ci powiedziałam przekaż księdzu. Wspierajcie waszego księdza proboszcza w dalszej posłudze kapłańskiej w cichej modlitwie”. Jak po każdym zdarzeniu modliłam się, dziękowałam Panu Bogu i Matce Bożej za wszystko i prosiłam Ducha Świętego, żeby mnie umacniał we wszystkim tym, co jest dobre dla mnie i Boga samego.

2 sierpnia 2009

              Przed Mszą Świętą ranną w niedzielę modliłam się i przepraszałam Matkę Bożą za to, że nie do końca dobrze opisałam Jej wygląd, jaki był przy objawieniu 21 września 2008 roku. To się działo wszystko za szybko. Ja byłam jakby w szoku. Patrzyłam na figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem i byłam bardzo rozżalona. Patrząc w Nią ujrzałam: „wielką jasność bijącą z Jej oczu”. Jasność była tak mocna i widoczna jak błyskawica na niebie nocą. Przerażona tym widokiem nie musiałam już pytać Matki Bożej czy ja to dobrze widzę. Odczułam to bardzo w sobie i cała zadrżałam, serce moje zacisnęło się do głębi. Pogrążona w swoich myślach zrozumiałam, jaką wielką moc ma Bóg Wszechmogący. I tak wzruszona tym wydarzeniem dziękowałam jak mogłam w swojej mocy.

23 sierpnia 2009

              W uroczystą Mszę Świętą odpustową w kościele w Jabłonicy, w szóstą rocznicę moich objawień Matki Bożej przyszłam do kościoła na sumę bardzo wcześnie. Weszłam do kościoła pierwsza, uklękłam i pozdrowiłam Przenajświętszy Sakrament. Uniosłam oczy do góry na figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem, aby pozdrowić naszą prześliczną Królową. Oniemiałam z tego widoku i ze szczęścia. Zobaczyłam Matkę Bożą z Dzieciątkiem w kwiatach jakby żywą, promieniała blaskiem słońca. Zaczęłam płakać, nie mogłam się opanować, zaczęła się Msza Święta. Matka Boża skręciła przepiękną twarz na ołtarz. Ja się ledwie trzymałam na nogach, nie potrafiłam brać udziału we Mszy Świętej. Dopiero pod koniec przy wystawieniu Najświętszego Sakramentu przyszłam do siebie. Po chwili Matka Boża przybrała normalny wygląd.

28 sierpnia 2009

              W Piątek na wieczornej Mszy Świętej modliłam się i dziękowałam za wszystko. W tym czasie Matka Boża mówiła do mnie: „Dziecko moje, nie zatrzymuj tych wierszy tylko dla siebie. One są dopełnieniem mojego przesłania”. Co dalej zobaczyłam zostanie moją tajemnicą. Powiedziałam: „Pan mój i Bóg mój.” i „Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny zmiłuj się nad nami i nad całym światem”. To widzenie zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Rozmyślając nad wszystkim, pomyślałam sobie, że człowiek jest marnym pyłem, co zdmuchnie go lada wiatr. Nie zaznasz człowieku szczęścia tu na ziemi, dopóki nie spoczniesz w Bogu samym. Na nic nasz wysiłek i trud, jeśli nie będzie budowane na dobrym fundamencie, a dobrym fundamentem jest Jezus Chrystus, Jego nauka i Jego przykazania. Jezu nie opuszczaj nas! Jezu, Jezu ufamy Tobie.

7 października 2009

              W święto Matki Bożej Różańcowej na Mszy Świętej wieczornej, po krótkiej modlitwie, którą odmówiłam, Matka Boża skręciła głowę w stronę ołtarza na rozpoczęcie Mszy Świętej, a dzieciątko jej na ręku wychyliło trzy razy główkę w przeciwna stronę od Matki Bożej. Ten znak, ten widok mnie poruszył do głębi. Z wrażenia cała drgałam, nie mogłam się skupić, nawet chwilowo nie miałam żadnych myśli. Gdy przyszłam trochę do siebie, pomyślałam jak szczęśliwy był Jezus, gdy był dzieciątkiem, przytulony do serca swojej Matki, a potem Jego cierpienie aż do śmierci krzyżowej. Dziękuję Ci Jezu za moje cierpienie, które przyjmowałam z ufnością, w ciszy i które dało mi dużo do zrozumienia, jak iść przez życie, by być bliżej Ciebie. Dziękuję Ci, że dałeś mi siłę i odwagę to wszystko przetrwać, i proszę Cię daj mi wytrwać do końca w mocnej wierze. 

9 października 2009

              Przed Mszą Świętą wieczorną Matka Boża z figurki na rozpoczęcie Różańca Świętego skręciła głowę na ołtarz. Na koniec Różańca Świętego na wystawienie Najświętszego Sakramentu, w koronie Dzieciątka Jezus widziałam promienie światła dosyć mocne. Ja już nie potrafię opisać słowami swojego zachwycenia.

11 października 2009

              O godzinie 20.00 w piękny, bardzo ciepły wieczór, było już ciemno. Wyszłam sobie przed dom na schody, oparłam się o barierkę i zaczęłam się modlić, nawet z pamięci bez różańca i patrzyłam na górę Liwocz, na świecący krzyż, bo jest widoczny z naszego podwórka. Naraz zobaczyłam na tle góry Liwocz, gdzieś nad wsią ogromną górę światła, a w niej słup światła od góry do dołu, w środku Matkę Bożą w pięknej jasnozłocistej sukni otoczoną promieniami dłuższymi i krótszymi od stóp do głowy. Promienie te przechodziły z czerwieni w róż, a w tle przebijały złotem. Było to najdziwniejsze objawienie ze wszystkich dotychczas, trwało do 30 sekund. Z przerażenia krzyknęłam: „Matko Najświętsza to Ty jesteś? ” Później wszystko zniknęło razem z Matką Bożą i od nowa znów promieniało jak poprzednim razem, tylko dłużej około 1 minuty. Wtedy pomyślałam: napatrzę się teraz dłużej na Matkę Bożą, ale nie zdążyłam zbyt długo, bo obok dużego słupa światła, w którym była Matka Boża, pojawiły się dwa mniejsze, boczne słupy światła koloru czerwonego, poniżej rąk Matki Bożej. Nad tymi bocznymi słupami światła pojawiły się dwie postacie koloru szaro – białego, jakby aniołowie, machając skrzydłami weszli w słupy światła od góry. Jedna postać z lewej strony Matki Bożej, a druga z prawej strony i zniżały się ku dołowi jeszcze chwilę machając skrzydłami, a potem klęczały nieruchomo poniżej rąk Matki Bożej. Gdy weszli w słupy światła ich kolor był teraz delikatnie różowy,  dobrze widoczni byli na tle czerwieni. Klęcząc ręce mieli złożone i patrzyli w górę na Matkę Bożą. Wtedy dostrzegłam Dziecię Jezus na prawym ręku Matki Bożej, ale było słabo widoczne od promieni światła wkoło. Za chwilę wszystko zniknęło. Gdy widzenie znikło, chwilowo czułam się niedoopowiedzenia. Przerażona takim widokiem, zachwycona takim szczęściem, wydawało mi się, że wrosłam w ziemię i się nie poruszę. Gdy się trochę opanowałam, pobiegłam po swoją wnuczkę myśląc, że może się jeszcze widzenie powtórzy, będzie mogła zobaczyć i potwierdzić. Stałyśmy przez długi czas, ale już się nie powtórzyło. To było widzenie nie do pojęcia. Ja tego nawet nie umiem opisać. Jak już nieco przyszłam do siebie, modliłam się z całego serca do późnej nocy i dziękowałam Panu Bogu za wszystko czym mnie obdarzył, nie mogłam zasnąć, ten widok miałam przed mymi oczami. Przez cały czas widzę to objawienie Matki Bożej. Mogło być ono nad kapliczką od strony Czermnej. Stoi ona bowiem w kierunku, w którym było owe światło na tle Liwocza. Kapliczka ta była od dawna otaczana czcią, a w niej figurka Matki Bożej. Odbywają się tam nabożeństwa majowe i październikowe. Były tam też odprawiane pierwsze Msze Święte gdy jeszcze nie było kościoła w Jabłonicy. Sama wiele razy byłam tam na Mszy Świętej i nabożeństwach z dziećmi. Szłam do Maryi jak do swojej Matki bo własna moja mama zmarła mi gdy miałam 8 lat.

11 lutego 2010

              Po Mszy Świętej wieczornej ksiądz proboszcz zaproponował mi, ażebym o swoich przeżyciach jakie doznałam przy objawieniu Matki Bożej, opowiedziała 14 lutego 2010 roku w niedzielę na Mszach Świętych do wszystkich ludzi. Ja się zgodziłam, ale na drugi dzień pomyślałam, ażeby porozumieć się z rodziną. Nie bardzo chcieli się zgodzić żebym mówiła, więc ja powiedziałam, że porozmawiam z księdzem proboszczem i może nie będę mówić. 14 lutego 2010 roku idąc rano na Mszę Świętą spotkałam księdza przed kościołem i powiedziałam do niego, że mam pewien problem i nie będę może mówić, ale wejdźmy do kościoła i porozmawiajmy. Wchodząc uklęknęłam i się przeżegnałam patrząc na ołtarz i na Pana Jezusa na krzyżu. W tym czasie usłyszałam bardzo wyraźny wewnętrzny głos: „Pójdź za mną”. W jednej chwili poczułam otuchę, odwagę i wielką moc i powiedziałam do księdza proboszcza: „Dobrze, ja powiem”. Poszłam do ławki, modliłam się dziękując Panu Bogu za wszystko, czym mnie darzy. Byłam spokojna i pewna siebie. Zaczęła się Msza Święta, ja tylko czekałam, kiedy mnie ksiądz zapowie. Pamiętałam każdą datę każdego widzenia, chociaż mam trudności cokolwiek zapamiętać. O Jezu Chryste, Ty wszystko możesz uczynić, co w naszych umysłach wydaje się być niemożliwe. Twoje serce przepełnione tak wielką miłością, spraw, ażeby ci co Ciebie kochają i co się od Ciebie odwrócili, czerpali ze źródła Twej miłości. Najświętsze serce Jezusa zmiłuj się nad nami.

1 maja 2010

              Na rozpoczęcie Nabożeństw majowych miałam zmartwienie w rodzinie. Pewnej osobie lekarze zaproponowali operację. Była konieczna, nie można jej było uniknąć, chociaż mieli pewne obawy. Ja postanowiłam modlić się na wszystkich majówkach i prosić Maryję o zdrowie dla tej osoby szczęśliwą operację. 14 maja było to w piątek, po Mszy Świętej śpiewaliśmy Litanię do Najświętszej Maryi Panny, przy wymówieniu: „Królowo aniołów” ja popatrzyłam do góry na figurę Matki Bożej, która zastępowała naszą figurę Królowej z Dzieciątkiem na czas renowacji. Widziałam, jak figura zaczęła ginąc w moich oczach, bardzo się wystraszyłam tym widokiem i w momencie ujrzałam dwie figurki. Po lewej mojej stronie była figura, która zastępowała figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem na prawym ręku. Po prawej mojej stronie była figura Matki Bożej, która była oddana do renowacji z Dzieciątkiem na lewym ręku w koronach po renowacji, których jeszcze wtedy nie widziałam. Widzenie to trwało kilka sekund i została figura Matki Bożej zastępująca cudowną figurę. Doznałam tak wielkiego wzruszenia, ale uśmiechałam się we łzach. Matko Boża, Ty potrafisz pocieszyć w zmartwieniu, ja od razu czułam, że będzie dobrze. Modliłam się nadal do końca i miałam nadzieję, że będzie dobrze i tak było. O Pani świata, przecudna Królowo, pocieszaj nas wszystkich, którzy się do Ciebie uciekamy. Pocieszaj i tych, co się do Ciebie nie uciekają, może powrócą nie wiedzieć kiedy. Chciałabym droga Matko, ażebyś sprawiała tak, żeby wszyscy czerpali ze źródła twej matczynej tak cudnej miłości. Najświętsza, ukochana proszę Cię miej mnie w swojej opiece i całą moją rodzinę i wszystkie Twoje Dzieci.  Błogosław nam w codziennym życiu, w dobrych i ciężkich chwilach, nie opuszczaj nas przecudna królowo.

15 sierpnia 2010

              W niedzielę, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wstałam wcześnie, o godzinie 4 rano i robiłam sobie ziele z polnych kwiatów. Poszłam do kościoła na Mszę Świętą o godzinie 8 rano, w pierwszy dzień Misji świętych. Weszłam do kościoła i zobaczyłam, że w ołtarzu jest już figura Matki Bożej z Dzieciątkiem po odnowieniu, przepiękna i na swoim miejscu. Zaczęłam się modlić zachwycona Jej pięknem, nie odrywałam od niej oczu. Patrząc tak na Nią, zobaczyłam, że Ona też patrzy w moją stronę, jakby żywymi oczami. Ten widok mnie bardzo poruszył, zaczęłam płakać, poczułam się dziwnie, nie miałam żadnej siły zapanować nad sobą. W tym czasie słyszałam bardzo wyraźny głos wewnętrzny Matki Bożej: „Dzieci moje, przychodzę dziś do was z wielkim bólem i trwogą. Zagrożony jest cały świat, zachwiana wiara w Jezusa Chrystusa, ginie kultura narodowa, brak miłości do człowieka, ginie pamięć, tożsamość i prawda. Módlcie się moje dzieci i nie przestawajcie, zachowujcie posty nie tylko w jałmużnie, ale w dni zakazane nie urządzajcie hucznych zabaw i rozrywek, pokutujcie. Proście Boga Wszechmogącego o pokój na świecie, o przebaczenie i jedność narodów”. Trwoga wielka mnie ogarnęła, patrzyłam na figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem bezradna jak małe dziecko, które sobie samo nie poradzi i z całej duszy wołam Niej: „Matko Najświętsza, ratuj nas. Ratuj Matko swoje grzeszne dzieci, może jeszcze nie jest za późno i proś swojego Syna o przebaczenie. Może jeszcze jest jakaś iskra nadziei dla nawrócenia grzeszników do pokuty i zadość uczynienia Panu Bogu Wszechmogącemu za Jego miłość do nas, która wypływa z Jego serca, chociaż tak bardzo je ranimy.

16 sierpnia 2010

              W poniedziałek, drugi dzień Misji świętych, uczestniczyłam w Mszy Świętej rannej. Ksiądz misjonarz wygłaszał słowo Boże do zgromadzonych wiernych w kościele. Po kilku zdaniach nawiązał do objawień Matki Bożej Saletyńskiej, która ukazała się pastuszkom. Następnie mówił o objawieniach w Lourdes, także o Fatimie, że objawiła się 18 razy. Ja patrzyłam na naszą Matkę Bożą, która mi się objawiła już więcej jak 18 razy. Doznałam wielkiego wzruszenia, serce zaczęło mi bić jak młotem, cała drżałam, czułam, jakby zastygła mi w żyłach krew, z oczu spływały mi łzy, gasł powoli widok wokół mnie, wydawało mi się, że skończę już swoje życie. Wtem usłyszałam bardzo wyraźny głos Matki Bożej: „Nie płacz, raduj się w Panu Zbawcy swoim.” Jedna chwila, jakby ktoś nacisnął guzik i zapaliło się światło. Powróciłam z innego świata normalna. Czułam się dobrze i słuchałam dalej wypowiedzi księdza misjonarza. O drogi Jezu, dziękuję Ci z całego serca. Czasem ten krzyż wydaje mi się zbyt ciężki, ale dźwigając go razem z Tobą jest o wiele lżej. Kocham Cię o mój Jezu nade wszystko.

18 sierpnia 2010

              W środę na Mszy Świętej rannej w czwarty dzień Misji świętych figura Matki Bożej Saletyńskiej stała przy ołtarzu. Misjonarz przed rozpoczęciem nabożeństwa śpiewał pieśń z ludźmi: „Podaj mi swoją dłoń Maryjo z La Salette”. Śpiewając z ludźmi patrzyłam na figurę Matki Bożej. W pewnym momencie zauważyłam, że Matka Boża przechylała dłonie ku przodowi. Tak było trzy razy. Strasznie się tym przejęłam niedowierzając sama sobie, ale już do końca Mszy Świętej nie odrywałam od Niej oczu. Byłam tak strwożona, że nie pamiętam dobrze, w jakich odchylała jeszcze przez dwa razy ręce, tak samo jak pierwszym razem. Wieczorem o godzinie 20.00, byłam też na Mszy Świętej. Podczas Apelu Maryjnego, Maryja z figurki z La Salette, przechyliła dłonie trzy razy i uniosła troszkę głowę do góry i wróciła w momencie do swojej postawy. Idąc z kościoła do domu rozmyślałam całą drogę o tym wydarzeniu. W nocy się budziłam, miałam to widzenie przed oczami, nie mogłam zasnąć, modliłam się.

19 sierpnia 2010

              W czwartek od samego rana myślałam ciągle o tym widzeniu, ale nie mówiłam nic nikomu. Tego samego dnia poszłam do kościoła na Misje święte, na Mszę Świętą wieczorną z odnowieniem ślubów małżeńskich. Przyszłam do kościoła wcześniej, odmówiłam Koronkę do Miłosierdzia Bożego, potem dziesiątek Różańca Świętego, tajemnicę czwartą chwalebną Wniebowzięcie NMP i piątą Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową nieba i ziemi. Cały czas patrzyłam na Nią i widziałam rzeczy nie do pojęcia. Maryja z figurki podniosła troszkę głowę i zobaczyłam spływające łzy po jednej z obydwu oczu. Dosyć duże krople. Doznałam tak wielkiego żalu i wielkiego bólu, że po prostu rozrywało się wszystko we mnie, zaczęłam płakać, każda cząstka ciała drżała we mnie, w ustach suchość, nie mogłam zebrać myśli, co robić. Osoba siedząca koło mnie zapytała co mi jest. Powiedziałam prawdę, że miałam widzenie i że wyjdę na zewnątrz. Chciała mnie poprowadzić, ale ja poszłam sama. Zaczerpnęłam świeżego powietrza i weszłam do zakrystii. Ministrantów poprosiłam o wodę, ale jeszcze przez pewien czas wszystko drgało we mnie. Gdy zobaczyłam księdza, powiedziałam mu, że miałam widzenie, że Matka Boża płakała, widziałam łzy i drżącym głosem prosiłam księdza proboszcza, ażeby mnie wsparł modlitwą, żebym to wszystko przetrwała. Rozpoczęła się Msza Święta, a ja zostałam w zakrystii. Gdy się opanowałam, poszłam do kościoła po kazaniu i uczestniczyłam we Mszy Świętej oraz w odnowieniu ślubów małżeńskich. Widzieć, jak płacze Matka nasza najdroższa, to jest straszny ból, podobny do bólu, gdy się straci kogoś bliskiego przy śmierci. Widzę te łzy ciągle i nie zapomnę do samej swojej śmierci. Matko Przenajświętsza, płakałaś nad Synem w żłóbeczku, płakałaś pod krzyżem przy śmierci swojego Syna konającego na krzyżu na górze Golgocie. Płaczesz Matko Droga i dziś, bo nie ma miejsca dla Ciebie w naszych sercach i duszach. Przebacz nam Matko ukochana i nie płacz. Nie wszystkie dzieci się od Ciebie odwróciły, są takie, które Cię bardzo kochają i przepraszają za wszystko co ci sprawia ból. Uproś, Matko swojego Syna o przebaczenie dla nas i pokój na świecie, bądź z nami w tych trudnych chwilach Matko Najświętsza i nie opuszczaj nas.

20 sierpnia 2010

              W piątek byłam na Mszy Świętej misyjnej, z procesją do Krzyża misyjnego. Przed procesją po Komunii Świętej, Matka Boża Saletyńska z figurki poruszyła się od połowy, od łokci które ma oparte na kolanach, to góry łącznie z głową, w lewą i prawą stronę. Był to widok bardzo przerażający, ale już lżejszy od płaczy. Myślę ciągle o tym, ale nie mogę zrozumieć tego znaku. Po zakończeniu procesji z Krzyżem misyjnym weszłam jeszcze do kościoła, by się pomodlić i podziękować jej za wszystko. W czasie modlitwy przyszła po mnie moja wnuczka wołać mnie do samochodu, że już jedziemy do domu. W tym czasie Maryja z figurki przechyliła dłonie do przodu ale tylko jeden raz. O Matko Ukochana, jaka cudna Twoja miłość, Ty kochasz swoje dzieci. Matko Ukochana, ja też Cię kocham nade wszystko. Pokochałam Ciebie jeszcze mocniej, gdy straciłam swoją mamę mając 8 lat. Dziękuję Ci za uratowanie mi mojego życia, gdy miałam 16 lat i bądź ze mną do końca moich dni, abym wytrwała w dobrym i poprowadź mnie do Chrystusa, ażeby obdarzył mnie wiecznym szczęściem.

21 sierpnia 2010

              W sobotę, w ostatni dzień Misji świętych z figurą Matki Bożej Saletyńskiej poszłam na Mszę Świętą bardzo wcześnie, aby w czasie modlitwy przeprosić Ją za wszystko co dla Niej bolesne i pożegnać się z Nią ze szczerego serca i całej duszy. Nie spuszczając z Niej wzroku zobaczyłam przy samym końcu modlitwy (zaraz się miała zacząć Msza Święta), jak Matka Boża z figurki trzy razy podniosła kciuk do góry u lewej ręki. Podnosiła jeszcze trzy razy palec podczas przyrzeczenia Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Stałam razem z innymi przed ołtarzem, naprzeciw figurki Matki Bożej, widziałam bardzo wyraźnie. Podniosła trzy razy ten sam palec, po zakończeniu Komunii Świętej skłoniła lekko głowę i wróciła do stałej pozycji. Każde jej widzenie, znak dla mnie, odbieram bardzo serdecznie, ale czuję ogromne wzruszenie i wielki ból, nie rozumiejąc może od razu wszystkiego do końca, ale czuję, że Ona ogromnie cierpi, ale też nas ponad wszystko kocha. Chciałabym Ci Matko Najdroższa ulżyć w tym bólu i cierpieniu i pocieszyć Cię. Przepraszam Cię za moje grzechy i za całą moją rodzinę i całą nasza parafię, ale wiem, że to wszystko za mało dla Ciebie. Ale w moich myślach i wyobraźni wydaje mi się, droga Matko, że dzieci Cię bardzo kochają, a te, co się pogubiły i zabłądziły gdzieś we mgle, miej w swojej opiece, one powrócą. Matko Ukochana, żegnając się z Tobą, proszę Cię z całego serca, ażebym mogła Cię jeszcze zobaczyć twarzą w twarz przy mojej śmierci, gdy dobry Bóg powoła mnie z tego świata. Poprowadź mnie szczęśliwie na wieczny spoczynek.

22 sierpnia 2010

              W niedzielę uczestniczyłam we Mszy Świętej odpustowej na sumie. Po odmówieniu Litanii d Matki Najświętszej, Matka Boża z figury z Dzieciątkiem skręciła twarz w bok w stronę ołtarza, jednym odruchem przeszła do pozycji wprost do ludzi. Jej twarz się zmieniła, przybierała żywą postać. Zmieniała się na żywą trzy razy: gdy weszli do kościoła strażacy niosąc sztandar, gdy ksiądz Misjonarz Ją poświęcił, przy wystawieniu Najświętszego Sakramentu przed procesją. Za każdym razem na czole Matki Bożej wyświetlał się złoty pasek dosyć szeroki, bardzo wyraźny. Za trzecim razem na złotym pasku pojawiła się gwiazda, a od niej biły promienie. Między koroną a paskiem złotym była mała przerwa. Każde objawienie, każde znaki przyjmuję serdecznie, ale doznając wielkich wzruszeń, żalu i bólu nie do opowiedzenia. Matko Najświętsza dziękuję Ci za to, że mogę współcierpieć razem z Tobą. Przepraszam Cię za to, że musiałaś tyle wycierpieć przy śmierci swojego Syna, On przecież cierpiał za nas i konał na krzyżu za nas, cierpi i dzisiaj Matko Droga za nas. Przepraszam Cię za siebie i wszystkich z całego serca i proszę Cię Najdroższa Matko ukochana wstrzymaj rękę swojego Syna ażeby nas nie ukarał, jeżeli jeszcze potrafisz, jeśli jeszcze nie jest za późno. Droga Matko proszę Cię ratuj wszystkie kochające Ciebie dzieci. Nie opuszczaj nas.

12 września 2010

              W niedzielę uczestniczyłam we Mszy Świętej rannej. Podczas Mszy Świętej ksiądz czytał list Episkopatu Polski z okazji 20 rocznicy powrotu katechezy do szkoły. Po pierwszym punkcie czytania Matka Boża z figurki z Dzieciątkiem skręciła głowę w stronę ołtarza, po drugim punkcie czytania skręciła głowę jeszcze raz i jednym odruchem wróciła do pozycji stałej. W tym czasie usłyszałam w duszy bardzo wyraźny głos Matki Bożej: „Nie pozwólcie waszym dzieciom wyrwać z serc Jezusa Chrystusa, Chrystus wczoraj, Chrystus dzisiaj, Chrystus jutro”. Doznałam chwilowo wielkiego wzruszenia, wydawało mi się, że jestem w innym świecie. Gdy przyszłam do siebie, powróciły mi myśli, patrzyłam na figurę Matki Bożej i mówiłam do Niej: „Matko! Twe słowa zapadły mi głęboko do mojego serca, ja też pragnę tego samego, pragnę szczęścia wszystkich dzieci, tym szczęściem jest Jezus Chrystus i mocna wiara w niego.” Życie każdego z nas od najmłodszych lat zależy od podstaw, od dobrego wychowania w rodzinie i w szkole, włącznie z katechezą. Idąc przez życie z Tobą Jezu Chryste chociaż upadniemy Ty nam pomożesz powstać. Bez Ciebie życie będzie płynęło jak okręt bez steru, rozbijając się o napotkaną skałę czy nieznany ląd. O Matko Ukochana, dopomóż nam w tym wielkim przedsięwzięciu, ratuj nasze ukochane dzieci, żeby nie wyrwano im z serc Chrystusa, nie zabrano im tego, co dla nich najważniejsze. Tym skarbem jest Bóg. Proszę Cię z całego serca, nie zostawiaj nas samych, bądź z nami tak w trudnych chwilach, otocz swoją opieką nasze dzieci. Módl się za nami Święta Boża Rodzicielko, Królowo nasza.

5 października 2010

              We wtorek uczestniczyłam we Mszy Świętej wieczornej. Po krótkiej modlitwie zobaczyłem, że Matka Boża zmienia się na twarzy. Moment jakby znikła Jej twarz i od razu żywa, piękna poruszała ustami. Tak się zmieniała przez trzy razy, a prawa rączka Dzieciątka poruszała się w stronę Matki Bożej kilka razy. Bardzo się tym przejęłam, erce zaczęło mi mocno bić, byłam bardzo słaba. W tym czasie usłyszałam wyraźny głos Matki Bożej: „Módlcie się moje dzieci na Różańcu Świętym, odmawiajcie go szczerze i z ufnością. Niech tę piękną modlitwę różańcową zaniosą Aniołowie przed tron Boga Najwyższego. Proszę Cię, przekaż to wszystkim, dzisiaj światu potrzeba wielkiej modlitwy i pokuty”. Wzruszyłam się ogromnie, że tej modlitwy jest za mało, jeśli Matka Boża wzywa nas o niej. Matko Droga, przepraszam Cię i zrobię wszystko, co w mojej mocy, ale moja modlitwa to jakby jedna kropla w morzu. Ukochana Matko, przyjmuję Twoja prośbę i będę się starać ją wypełniać ale musisz mi w tym dopomóc. Obdarz mnie swoją łaską, ażebym miała siłę i odwagę wypełnić dobrze Twoją wolę. Matko Boża, spraw proszę Cię aby ta modlitwa różańcowa płynęła z każdego zakątka ziemi i całej naszej Ojczyzny. Gdy Aniołowie zaniosą ja przed tron Boga Najwyższego, żeby zaowocowała, a dobry Bóg nam błogosławił. Przecudna Pani, nasza Królowo, nie opuszczaj nas, wstawiaj się za nami u swojego Syna.

10 października 2010

              W niedzielę na Mszy Świętej rannej rozmawiałam z Matką Bożą i mówiłam Jej, że przyjęłam tę prośbę z wielkim szacunkiem i rozwagą, ale mam trwogę i taką myśl, że może nie potrafię dobrze tego przekazać wszystkim. W tym czasie ujrzałam, jak prawa rączka Dzieciątka przechylała się w stronę Matki Bożej, usłyszałam bardzo wyraźny głos Maryi: „Nie bój się dziecko moje, przekaż moją prośbę wszystkim, wzywa cię do tego Pan”. Matko Boża ukochana, jeśli tak jest, chcę wypełnić wolę Bożą, dopomóż mi w tym proszę Cię droga Matko. O Dobry Jezu, dopomóż mi, daj mi taką moc, odwagę i rozum, żebym dobrze wypełniła Twoją wolę. Niech Twa miłość Jezu do nas się nie skończy, niech rozpala nasze serca, abyśmy Cię kochali nade wszystko, przyjmowali Twoją wolę z ufnością i szli Twoimi drogami razem z Tobą przez życie do wieczności.

9 marca 2011

              W Środę Popielcową uczestniczyłam we Mszy Świętej o godzinie 11 z posypaniem głów popiołem, na rozpoczęcie Wielkiego Postu. Zaraz na początku Mszy Świętej Matka Boża z figurki z Dzieciątkiem skręciła twarz kilka razy w stronę ołtarza, a na Jej czole wyświetlił się złoty pasek. W tym czasie usłyszałam bardzo wyraźny głos Matki Bożej: „Dzieci moje, przeżyjcie ten Wielki Post w miłości, razem z cierpiącym Chrystusem, abyście mogli razem z Nim cieszyć się z Jego zmartwychwstania i szczęścia wiecznego”. Matko Boża, pamiętam o twojej prośbie i każdy kolejny dzień pragnę rozpocząć z Tobą i cierpiącym Chrystusem. Boże, jak wielka jest Twoja miłość do nas, żeś zechciał znosić tak okrutne cierpienia, męki za niewdzięczny i grzeszny lud. Niech każdy chrześcijanin wzbudzi w sobie refleksję w tym Wielkim Poście i zastanowi się nad sobą i Twoim cierpieniem Jezu Chryste. Przeżyje z godnością aby Ci zadość uczynić, za Twoje cierpienia i Twojej Matki też. Dopomóż nam, w tym Maryjo, aby ten Wielki Post zbliżył nas do Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.

26 marca 2011

              Uczestniczyłam we Mszy Świętej o godzinie 10 na Uroczystość przyjęcia przez młodzież Sakramentu Bierzmowania z udziałem ks. biskupa Edwarda Białogłowskiego i kilku kapłanów. Gdy jeszcze przed Mszą Świętą młodzież ustawiała się do bierzmowania Matka Boża z figurki z Dzieciątkiem skręciła twarz, na wszystkich zebranych w lewą i prawą stronę. Twarz Jej promieniała blaskiem, zmieniała wygląd na żywą. W tym czasie usłyszałam bardzo wyraźne słowa Matki Bożej: „Módlcie się wszyscy za tę młodzież, która przyjmie Sakrament Bierzmowania, by umocniona przez Ducha Świętego, rozpoczęła swoje życie z Jezusem Chrystusem, by wytrwała w prawdzie, miłości i mocnej wierze do końca razem z Nim. To od nich zależy przyszłość narodów i losy całego świata. Dawajcie im dobry przykład codziennego życia chrześcijańskiego”. Kochana Matko, ze wzruszeniem przyjęłam Twoje słowa. Proszę Cię Matko o Twoją opiekę nad tą naszą młodzieżą, by chcieli czerpać ze źródła Twojej miłości, czułości i budowali swoje życie w prawdzie z poszanowaniem prawd Bożych dla siebie i naszej ukochanej Ojczyzny. Wstawiaj się za nami u swojego Syna. Królowo nasza, niech Duch Święty ich umacnia i strzeże od złego.

17 maja 2011

              Uczestniczyłam we Mszy Świętej wieczornej. Przed Mszą Świętą odmawiałam Koronkę do Miłosierdzia Bożego, przepraszając Pana Boga za wszystko, co jest dla Niego bolesne. Patrzyłam na figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego i zobaczyłam bardzo widoczne ruchu prawej ręki palców, a na dłoni jakby zakrwawione rany po gwoździach. Usłyszałam wyraźne słowa Jezusa Chrystusa: „Pokój wam”. Słysząc te słowa rozradowało się serce moje. Ale po chwili struchlałam, byłam jakby w szoku, nie wierząc sama sobie, że to naprawdę się wydarzyło, że Bóg przemawia do nas. Wpatrzona w figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego płakałam rzewnie z wielkim wzruszeniem.

18 maja 2011

              W środę byłam na Mszy Świętej wieczornej. Przed Mszą Świętą w czasie modlitwy widziałam znaki z figurki Jezusa Zmartwychwstałego. Bardzo wyraźne ruchy prawej ręki, kilka razy, od łokcia w stronę figurki. Usłyszałam bardzo wyraźny głos Pana Jezusa: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy strudzeni i zrozpaczeni jesteście a Ja was pokrzepię”. Jezu! Jezu! Słodki nasz Panie, jak po zmartwychwstaniu ukazałeś się swoim uczniom i dałeś im świadectwo o swoim zwycięstwie nad śmiercią, tak i dzisiaj drogi Zbawicielu, dajesz nam znak, że zmartwychwstałeś i jesteś wśród nas, aby umocnić nas w wierze i pokrzepić strudzonych.

22 maja 2011

              W niedzielę uczestniczyłam we Mszy Świętej rannej. Przed Mszą Świętą miałam te same znaki, mocne ruchy prawej ręki i wyraźne słowa Jezusa: „Ja się po to narodziłem i zmartwychwstałem, aby dać świadectwo o życiu wiecznym. Idę przygotować wam miejsce, u Ojca Mego jest mieszkań wiele”. Nie można wyrazić słowami co działo się w moim sercu. Drogi Jezu, Ty wiesz najlepiej. Obyśmy wszyscy dali świadectwo, że zmartwychwstałeś, że jesteś wśród nas i mogli skorzystać z mieszkania Ojca Twego, który jest w niebie.

1 czerwca 2011

              W środę byłam na Mszy Świętej wieczornej. W czasie modlitwy przed Mszą Świętą miałam te same znaki i wyraźny głos Jezusa: „Miłujcie się wzajemnie jak Ja was umiłowałem. Jam jest prawdą, drogą i życiem. Kto we mnie wierzy nie umrze na wieki”. Piękne słowa Jezusa Chrystusa, byśmy z tego wszyscy skorzystali. Spraw o Jezu, abyśmy szli Twoją drogą do wieczności, byśmy miłowali Cię całym sercem i swoich bliźnich.

3 czerwca 2011

              W piątek uczestniczyłam we Mszy Świętej wieczornej. Przed Mszą Świętą miałam też widzenie, ruchy ręki prawej samych palców i wyraźny głos Jezusa: „Usłyszcie głos Ojca Mego, który jest w niebie. Oto Mój Syn Umiłowany, jego słuchajcie”.

4 czerwca 2011

              W sobotę wieczorem przyszłam wcześniej do kościoła. Na Mszę Świętą w wigilię Wniebowstąpienia Pańskiego. W czasie modlitwy dziękowałam Panu Bogu za Jego wielką miłość do nas, za Jego Miłosierdzie, które nam okazuje. Zobaczyłam, jak Pan Jezus uniósł lekko prawą rękę do góry, lecz nie usłyszałam żadnych słów. O Królu Zmartwychwstały, drogi zbawicielu Twoja ręka wszystko może, spraw, ażeby wskrzesiła się mocna wiara w każdym z nas.

12 października 2011

              W kwietniu 2011 zachorowałam. Pomimo leczenia stan zdrowia pogarszał się. We wrześniu przebywałam w szpitalu, po 2 tygodniach wypisano mnie nie uzyskawszy żadnej poprawy. Byłam w domu, stan mojego zdrowia pogarszał się z dnia na dzień. Nie mogłam sama wstać, ubrać się, nie poradziłam sobie sama w niczym. 7 października 2011 w dzień święta Matki Bożej Różańcowej byłam bardzo rozżalona, bo nie mogłam być w kościele. Wieczorem mąż pomógł mi usiąść na łóżku, wzięłam sobie różaniec i miałam się modlić, ale ból i słabość mi nie pozwoliły. Założyłam sobie różaniec na rękę, patrząc na obraz Najświętszego Serca Matki Bożej i mówiłam do Niej: „Mateńko droga. Ja nie potrafię się modlić, mówię Ci szczerze, przebacz mi, kocham Cię ponad wszystko”. W tym czasie wydarzyło się coś nadzwyczajnego, czego nie można pojąć w ludzkiej wyobraźni. Zobaczyłam mocne ruchy prawej ręki palców, które dochodzą na tym obrazie do Najświętszego Serca Matki Bożej, a z prawej strony chusta na Jej głowie powiewała jakby kołysał ją wiatr. Nie można tego wyrazić słowami, co działo się w moim sercu, jaka radość, a zarazem łzy, że Matka Boża jest razem ze mną w moim cierpieniu. Z wrażenia krzyknęłam mocno do męża, który był w drugim pokoju. Zaraz przyszedł i opowiedziałam mu o tym widzeniu. Widzenie to powtarzało się przez 6 dni między godziną 17 a 18, w szóstym dniu 12 października Matka Boża powiedziała do mnie: „Dziecko moje, proszę cię wytrwaj do końca”. Matko ukochana, Twoje słowa zapisałam w moim sercu i będę się starać wytrwać do końca, ale z Twoją pomocą. Dziękuję za moje cierpienie, które zbliżyło mnie jeszcze bardziej do Chrystusa. Przyjmuję je ufnie i w ciszy. W następnych dniach po ciężkiej chorobie przychodziłam szybko do zdrowia.

27 października 2012

              Od 25 października 2012 przebywałam w szpitalu w Krośnie. Każdego dnia chodziłam na Mszę Świętą, która odbywała się o godzinie 16 w kaplicy szpitalnej. W sobotę 27 października 2012 modliłam się w kaplicy po spowiedzi, patrząc na krzyż, który znajdował się na ścianie ołtarzowej. Po prawej stronie krzyża (patrząc z kaplicy) wisi obraz Matki Bożej Częstochowskiej, a po lewej stronie obraz świętego Jana Pawła II. Papież ma prawą rękę wzniesioną na wysokość piersi z dwoma palcami lekko uniesionymi do góry. Jeszcze dalej w lewo wisi obraz Jezusa Miłosiernego – Jezu Ufam Tobie. Modliłam się około 5 minut ale nie dokończyłam tej modlitwy. Coś zaczęło się dziać na obrazie Ojca Świętego, jakieś ruchy. Miałam wrażenie, że coś spada na ziemię. Odwróciłam uwagę od krzyża, patrząc na obraz. Po krótkiej chwili zauważyłam kilkakrotne mocne ruchy dwóch palców prawej ręki Ojca Świętego. Naraz ujrzałam promień bardzo widoczny, lecący od palca wskazującego w bok w kierunku obrazu Jezusa Miłosiernego. Był bardzo piękny, lekko kolorowy, przypominający promień z obrazu „Jezu Ufam Tobie”, tylko nieco węższy. Im dalej był od palca wskazującego Ojca Świętego, tym bardziej się poszerzał.

              Ogarnęło mnie dziwne wrażenie. Bardzo się ucieszyłam tym widzeniem, już nie mogłam się skupić dobrze na Mszy Świętej. Później cały czas myślałam o tym wydarzeniu. W nocy modliłam się, nie mogłam zasnąć. Pomyślałam, że Ojciec Święty wynagrodził moją codzienną modlitwę do dnia Jego Beatyfikacji, aby wstawiał się do Boga o mocną wiarę dla mojej rodziny i za nasza ojczyznę. Rano po badaniu miałam wysokie ciśnienie, ale nic nie mówiłam, z jakiego powodu.

28 października 2012

              W niedzielę 28 października 2012 roku byłam w kaplicy szpitalnej na sumie, o godzinie 10.00. Przed Mszą Świętą z obrazu Ojca Świętego Jana Pawła II widziałam te same znaki, mocne ruchy uniesionych palców prawej ręki. Gdy ksiądz czytał słowa: „Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas” widziałam w obrazie Papieża uniesienie bardzo szybkim ruchem prawej ręki do góry i powrót do pozycji stałej. Usłyszałam bardzo wyraźny, piękny glos Jana Pawła II i Jego słowa: „Mówię wam, warto cierpieć”.

              Jeszcze przez 4 dni widziałam te same znaki, ale tylko ruchy samych palców prawej ręki. Ostatni raz uroczystość Wszystkich Świętych, podczas Mszy Świętej o godzinie 10, później w następne dni przychodziłam na Mszę Świętą ale już niczego nie widziałam. Wszystkie te znaki przeżywałam z wielkim wzruszeniem. Było mi żal, że Ojciec Święty odszedł od nas i już się nie ukaże w oknie w Watykanie ani z okna w Krakowie, ale czułam wielka radość w sercu, że te znaki są z okna Ojca który jest w niebie. Bóg przyjął go do grona Świętych i nam to przekazał.

              Ojcze Święty, Twoja mocna wiara, mądrość, odwaga, miłość i cierpienie, zaufanie Bogu i oddanie Bogarodzicy doprowadziły Cię do świętości. Wypraszaj nam u Ojca Niebieskiego tę łaskę, aby w każdym z nas odrodziła się wiara w Jezusa Chrystusa w tym Roku Wiary.

9 lutego 2013

              W sobotę uczestniczyłam we Mszy Świętej wieczornej. Ksiądz udzielał w tym dniu sakramentu namaszczenia chorych z okazji zbliżającego się XXI Światowego Dnia Chorych i wspomnienia Najświętszej Maryi Panny z Lourdes. W czasie czytania Ewangelii patrzyłam na figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem i zobaczyłam, że górna część berła kilka razy naginała się w stronę Matki Bożej, potem wracała do pozycji stałej.

15 lutego 2013

              W Piątek wyłam w kościele na Mszy Świętej wieczornej. Przed Mszą Świętą odprawiana była Droga Krzyżowa, potem była Msza Święta. W czasie czytania Ewangelii znowu naginała się górna część berła w stronę Matki Bożej i Jej wyraz twarzy był jakby żywy. Usłyszałam w duszy wyraźne Jej słowa: „Dzieci moje, nawracajcie się, wierzcie w Ewangelię. Pan jest blisko! Módlcie się gorliwie, wytrwale, zabiegajcie o życie wieczne w Chrystusie”.

19 lutego 2013

              We wtorek na Mszy Świętej wieczornej, podczas czytania Ewangelii, berło naginało się znów, kilka razy, jak poprzednim razem. Nie słyszałam żadnych słów Maryi. Każdy Jej znak, nawet ten bez słów, przyjmuję z wielką pokorą, czuję się tak, jakbym obcowała w innym świecie. Tego się nie da wyrazić słowami.

24 marca 2013

              W Niedzielę Palmową pomyślałam, że nie pójdę do kościoła, bo nie dam rady. Od dwóch tygodni chorowałam, więc zostałam w domu i uczestniczyłam we Mszy Świętej z Krakowa z Łagiewnik transmitowanej w telewizji. Po skończonej Mszy Świętej coś nie dawało mi spokoju, miałam takie odczucie, że muszę iść do kościoła. Poszłam do sąsiada, mieli wolne miejsce w samochodzie więc pojechałam z nimi na sumę o godzinie 11. Przed Mszą Świętą modląc się, popatrzyłam na ołtarz na figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem. W pewnym momencie zauważyłam mocne ruchy lewej ręki Matki Bożej trzymającej Dzieciątko, jakby chciała Dzieciątko poprawić, podnieść trochę wyżej. Po krótkiej chwili zobaczyłam światłość w górnej części berła, z bardzo krótkimi promieniami i rączkę Dzieciątka Jezus, szybkim ruchem mocno wzniesioną w górę kilka razy. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, co więcej, nawet się wystraszyłam, co się dzieje. W tym czasie usłyszałam bardzo wyraźny głos Matki Bożej: „Hosanna na wysokości. Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie. Hosanna na wysokości”.

              Za chwilę rozpoczęła się Msza Święta. Podczas Mszy Świętej na początku ofiarowania darów, widziałam, jak dzieciątko Jezus podnosi lekko królewskie jabłko, które trzyma w lewej ręce. Jabłko obróciło się kilka razy wokół własnej osi. Organista zaczął śpiewać na ofiarowanie, ja usłyszałam ponownie ten sam głos Matki Bożej: „Chrystus Wodzem, Chrystus Królem, Chrystus władcą, Panem nam”. Byłam zszokowania, bo ludzie śpiewali, a ja słyszałam co innego. Mój udział we Mszy Świętej był rozproszony. Myśli moje były skupione na tym, co się wydarzyło. W duszy dziękowałam Duchowi Świętemu, że mnie poprowadził, dziękowałam Bogu i Matce Najświętszej za otrzymaną łaskę.

Zakończenie

              W rozdziale tym opisałam objawienia Matki Bożej jakich doznałam w Jabłonicy, mojej rodzinnej miejscowości. Pierwsze objawienia sprawiły mi wielką radość i bardzo zbliżyły mnie do Maryi, ale też nie dawały spokoju. Czy mam je ujawnić czy nie. Wszystkie objawienia przeżywałam z wielkim wzruszeniem, a niektóre bardzo mocno. To, co się wydarzyło traktuję jako szczególne wyróżnienie i zobowiązanie. Zawsze bałam się, żeby tego orędzia Maryi nie zepsuć i nie zmarnować. Mniej albo wcale nie bałam się, co ludzie powiedzą o mnie, jak mnie ocenią, może wyśmieją. Przyznam też, że spotkałam się z bardzo dużą życzliwością wielu ludzi i słowami umocnienia. Wielu zwracało się  i zwraca do mnie z prośbą o modlitwę w różnych intencjach.

Gdy opowiadałam o tych objawieniach przed Radą Parafialną czy na Mszach Świętych w niedzielę, skupienie i cisza były w kościele, a także wzruszenie. Ksiądz proboszcz od początku zachęcał mnie bym wszystko zapisała dla przyszłych pokoleń, bo pamięć ludzka jest ulotna i zawodna. Cieszę się, że Maryja obrała sobie to miejsce pewnie już od dawna, z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy. Za wszystko dziękuję Bogu i Najświętszej Maryi, dla uzdrowienia i łaski, o których słyszałam, jakie są już udziałem tych, którzy się tu modlili i Bogu zawierzyli. Wszystko wymaga wiary i zaufania Panu Bogu, a czas pokaże, jaka będzie Jego wola.

Maria Zając.