Anna Vogitli wykradła w kościoła konsekrowane Hostie. Swój czyn tłumaczyła ubóstwem w jakim przyszło jej żyć.
Annę kilkakrotnie namawiał do kradzieży pewien satanista. Kiedy kobieta nie chciała tego uczynić, bo zdawała sobie sprawę z tego, że są one później profanowane przez członków sekty, szantażował ją, mówiąc że nie będzie miała z czego zyć - za każdą wykradzioną Hostię otrzymywała od niego zapłatę.
Kiedy pamiętnego majowego dnia Vogitli wykradła Komunikanty i niosła je sataniście, zorientowała się, że z każdym jej krokiem stawały się one coraz cięższe. W końcu, gdy doszła do obrzeży miasta była taka zmęczona, że musiała odpocząć. Widząc, że dzieje się coś dziwnego, wyrzuciła Hostie w krzaki. Nieopodal tego miejsca wypasała świnie młoda dziewczyna o imieniu Małgorzata. Gdy pasterka wracała wieczorem do domu, zwierzęta zatrzymały się przy drodze, wpatrując się w jeden punkt. Choć dziewczynka próbowała różnych sposobów, świnie nie ruszały się z miejsca. Wkrótce przy zwierzętach zebrał się tłum ludzi, który ze zdziwieniem obserwował ich zachowanie.
Postanowiono w końcu sprawdzić, co znajduje się w krzakach. Znaleziono tam Komunikanty ułożone w kształt pięknego kwiatu, od których biło silne światło…
O cudownym zjawisku szybko poinformowano proboszcza. Kapłan procesyjnie przybył na miejsce profanacji, skąd zabrał Hostie i zaniósł je do Kościoła.